„Krew, pot, walka, agresja, upragnione zwycięstwo…”
Szarotka odniosła przekonywujące zwycięstwo nad beniaminkiem z Przysietnicy, mimo iż przed spotkaniem panowały minorowe nastroje. Po meczu z Beskiem za kartki pauzowali Osiniak, Hańczyk, Sowa, a z nie zaleczonymi kontuzjami wystąpili Sadowski i Krajewski. Obraz zespołu dalej jest nieciekawy, gdyż Klimek został odwieziony karetką do szpitala (miejmy nadzieję, że wszystko dobrze), a ból w kolanie uniemożliwił dokończenie meczu Rachwałowi. A przed nami ciężka złota polska jesień...
Od początku meczu zdominowaliśmy rywala. Graliśmy ładnie dla oka, jednak tylko do 16 m od bramki, cały czas brakowało ostatniego podania. Nasz rywal za to ograniczał się do kontr, które wyprowadzał bardzo szybko i trzeba przyznać, że kilka z nich było bardzo groźnych. Z naszej strony okazje strzeleckie mieli Pacholczyk, Pałysz, Jakiel, czy Leszczak. Gdy wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą przytrafił się fatalny błąd w defensywie. Graną w poprzek boiska piłkę przejął napastnik gości i z 16 m mocnym strzałem pokonał naszego golkipera. Szarotka chwilę później dwukrotnie ukąsiła. Najpierw Krajewski po podaniu Bema, mocnym plasowanym strzałem zza pola karnego w długi róg doprowadził do remisu, a kilka minut później ładny strzał z dystansu Pałysza dał nam prowadzenie, które dowieźliśmy do przerwy. Po groźnym zderzeniu głowami urazu doznał Klimek, który karetką pogotowia udał się do szpitala na badania. Po pauzie zapowiadało się, że go goście ruszą do zdecydowanych ataków. Tymczasem drugie 45 min odbyło się wyraźnie pod nasze dyktando. Gdyby celowniki były lepiej ustawione goście wyjeżdżaliby z Uherzec z pokaźniejszym bagażem bramek. Okazje marnowali Leszczak, Pancerz, Jakiel, czy Burkiet. Po świetnym strzale z rzutu wolnego Wojtaszka jeszcze lepszą paradą popisał się golikper Iskry, a piłka po uderzeniu głową przez Burkieta zatrzymała się na poprzeczce. Dobrze jednak, że coś w sieci zatrzepotało. Strzał Leszczaka z 3 m dobił Pacholczyk, a niedługo później po dośrodkowaniu Pałysza piłka spadła na głowę Burkieta, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w sieci. Rozochoceni wynikiem zapomnieliśmy o obronie przez co kilka razy pod naszą bramką było gorąco. Raz zupełnie się pogubiliśmy i napastnik Iskry wyszedł sam na sam z naszym bramkarzem, nie mając problemów z jego pokonaniem.
Podsumowując, zasłużone, upragnione zwycięstwo. Do spokojnej zimy brakuje jeszcze kilka punktów, a o te będzie niezmiernie ciężko. Przed nami wyjazdowy, derbowy mecz z Leśnikiem, w którym walka będzie trwała na całego. Jeszcze słowo sędziach. Wczorajsza trójka arbitrów pokazała, że można prowadzić zawody kulturalnie i pewnie, bez żadnego zbędnego napinania, czy sztucznego okazywania swojej wyższości. Gratulujemy!